Dziś ciasto, które królowało na
moim stole za młodu. Pamiętam jak dziś, że zawsze zdmuchiwałam z
niego świeczkę urodzinową. Ciasto, które robiła moja mama, miało
o jedną warstwę więcej od mojego. Uwielbiałyśmy to ciasto, choć
rzadko je jadłyśmy (może to i lepiej, bo się nam nie znudziło
;)). Dawno go nie jadłam i dziś postanowiłam go zrobić. Ma bardzo
prosty skład i jest banalnie prosty do zrobienia. Każdy sobie z nim
poradzi! Nazwałam to ciasto piankowym, ponieważ jest bardzo
delikatne i rozpływające się w ustach. Niebo w gębie! Uwielbiam
je za to, że jest lekkie a także nie za słodkie. Ja nie lubię
strasznie przesłodzonych ciast i tortów, dlatego dla mnie jest
idealny (choć czasem zdarza mi się zjeść coś mega słodkiego).
Co potrzeba to tego ciasta?
- galaretki w różnych kolorach (w zależności ile warstw chcemy)
- bitą śmietanę Śnieżkę w proszku (w zależności ile warstw chcemy)
- zimne mleko (w zależności ile warstw chcemy)
- brytfanna do ciast o średnicy 22 cm
Ja do ciasta ze zdjęć użyłam 3
galaretek i 2 bite śmietany w proszku. Do bitej śmietany zużyłam
400 ml zimnego mleka (po 200 ml na każdą śmietanę). Do galaretek
dawałam o połowę mniej wody niż pisało na opakowaniu.
Ciasto robi się dosyć długo. Ale to
tylko dlatego, że każda warstwa musi stężeć w lodówce, zanim
nalejemy kolejną.
Zaczynamy od zagotowania wody na
galaretki. Do każdej galaretki dodałam o połowę mniej wody niż
pisze na opakowaniu (żeby smak był bardziej intensywny). Zaczęłam
od pierwszej czerwonej galaretki (wiśniowej). Do garnuszka nalałam
250 ml zagotowanej wody i wsypałam galaretkę. Mieszałam aż do
całkowitego rozpuszczenia i poczekałam jak całkowicie wystygnie.
Gdy galaretka wystygła, wzięłam się za robienie bitej śmietany w
proszku. Wlałam zimne mleko do wysokiego naczynia (200 ml wg
opakowania), wsypałam zawartość opakowania i miksowałam do
uzyskania bitej śmietany (ok. 4-5 min.). Gdy bita śmietana była
gotowa dodawałam pomału przestygniętą galaretkę i mieszałam
delikatnie łyżką. Po wymieszaniu przelałam masę do brytfanki
wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiłam do lodówki. Gdy masa
stężała całkowicie zaczęłam robić drugą warstwę z zielonej
galaretki (agrestowej). Wszystko zrobiłam dokładnie tak samo jak z
pierwszą czerwoną warstwą. Po przelaniu na brytfankę i stężeniu
drugiej warstwy rozpuściłam trzecią galaretkę pomarańczową
(brzoskwiniową). Tutaj również dałam o połowę mniej wody niż
pisało na opakowaniu. Po jej przestygnięciu wlałam ją do
brytfanki. I ciasto gotowe! Należy niestety odczekać aż trzecia
warstwa stężeje i dopiero można wcinać! Smacznego!
A Wy macie jakieś ciasta, które
kojarzą się tylko i wyłącznie z dzieciństwem?
mniam :D
OdpowiedzUsuń